Rozbój w biały dzień.

Zabieram się za ten post już od dawna, ale ciągle przydarzało mi się coś dziwnego i nie wiedziałam od czego zacząć...teraz też nie wiem, ale spróbuję opowiedzieć, co tu się wyprawia.

Przeprowadzka nr 1. " 33,3 % "

Okoliczności zmusiły mnie do przeprowadzki - pewnego dnia wróciłam do domu i zastałam na stole list od moich współlokatorów, że coś jest nie tak i musimy " dogłębnie" przedyskutować temat...No cóż - moje relacje z długowłosą kurdyjką psuły się od jakiegoś czasu i po kilku bezskutecznych próbach wyciągnięcia jakichkolwiek info o co jej właściwie chodzi stwierdziłam, że się poddaję - spakowałam torbę i przeprowadziłam się do koleżanki. (O wojnie jaką nadal toczę o moje pieniądze, wspomnę tutaj tylko po to, by za kilka lat to przeczytać i się z tego śmiać lub zadość uczynić mojej duszy i zamordować najbliżej siedzącą osobę - sprawa nadal nie jest rozstrzygnięta).

Przeprowadzka nr 2. "Vicky Christina Barcelona"

Zamieszkałam na kilka dni u koleżanek z Erasmusa, ale w międzyczasie pojechałam autostopem do Ankary, gdzie spędziłam niezapomniane chwile! Hitchhiking jak zwykle mnie nie zawiódł, więc najedzeni, rozśpiewani i nie wydając ani grosza, cieszyliśmy się włóczęgą...



Turecki ślub cywilny


Igraszki



Urocza uliczka w centrum Ankary



Słodziaki:*



 jesienna Ankara


Karanfil - tam, gdzie zaczęły się wszystkie romanse moich Ankarskich kompanów;)


Pochód z okazji święta utworzenia Republikańskiej Turcji



On the road again;)



Po powrocie do Mersin czekała na mnie nowa niespodzianka...Bliska mi kobietka, stwierdziła, że chyba zakochała się w mężczyźnie, który twierdzi, że zakochał się we mnie, a ja ubóstwiam ich oboje, więc padło hasło " wybieraj"! Wybór był oczywisty... bo jeśli ktoś raz każe Ci wybierać, zrobi to i drugi raz. Były łzy, były nerwy, ale koniec końców wszyscy się pogodziliśmy i żyjemy - każdy tak, jak woli.

Po tej akcji nie chciałam dłużej zostać w tym mieszkaniu, więc znalazłam nowe...


Przeprowadzka nr 3. " Z deszczu pod rynnę - Dona Corleone"


Po higienicznej czystości w M nr1. trafiłam do ... "żyjącego własnym życiem" M nr3. Moimi współlokatorkami są Turczynki, z czego jednej nigdy nie ma, a druga nie mówi po angielsku, więc "chcąc czy nie" po turecku mówić muszę. Amen.
Czasem pojawiał się też chłopak jednej z nich, który przewrotnie nazywał siebie Donem Corleone i miał ambicje, by zostać gangsterem. Przestał być gangsterem, gdy omal go nie udusiłam...
A to dlatego, że ukradł mi pieniądze - gdy się zorientowałam, zaczęłam robić awanturę, że ktoś zakosił mi kasę, a on szybko wyszedł (z moją współlokatorką) do drugiego pokoju i zaczęli się kłócić... To był istny horror, bo krzyki po turecku niosły się po całym bloku... ale gdy A. zaczęła płakać i drzeć się wniebogłosy, żeby przestał ją bić, nie mogłam stać spokojnie! Frajer zamknął drzwi na zasuwkę, więc nie mogłyśmy wejść, żeby jej pomóc( była ze mną jej przyjaciółka)... myślałam, że wyjdę z siebie i go zabiję, więc właściwie wyważyłam drzwi, wbiegłam do pokoju i przydusiłam go do ściany. To co wtedy czułam było nie do opisania. Nawet teraz mam ochotę zrobić komuś krzywdę za to ścierwo...Wyrzuciłam go z domu i zadzwoniłyśmy po policję. A. miała rozciętą wargę i spuchniętą twarz, więc zabrali nas do szpitala na obdukcję. Tych pięciu godzin na tureckim posterunku policji na pewno szybko nie zapomnę...


...i żyli długo i szczęśliwie...


Następnego dnia zadzwonił ojciec ścierwa i błagał, żebyśmy zmieniły zeznania, a on odda mi kasę... Przystałam na to, bo szkoda mi było człowieka. Syn - ścierwo, to chociaż ja mu nie będę problemów robić. Kolejne 5 godzin na posterunku zabrała notatka o polubownym załatwieniu sprawy. Facet oddał mi pieniądze i koniec historii. Ale mam nadzieję, że młody dostanie za swoje z powodu pobicia A.


Bursztynowa anegdotka

Na koniec chciałabym się jeszcze podzielić przyjemną informacją: wczoraj szlajając się po bazarze natrafiłam na sklepik z antykami. Jak to w tureckim zwyczaju, sprzedawca - kochany dziadziuś - zaprosił mnie na herbatkę. To była moja pierwsza poważna konwersacja po turecku :D (to nic, że zrozumiałam może 1/4 ze słów...NIECH ŻYJE MOWA CIAŁA!:D ), a na odchodne podarował mi naszyjnik i bransoletkę z prawdziwego bursztynu :)

Teraz powoli wszystko wraca do normy. Pierwsza sesja za mną. Szykuję się  na dalsze zwiedzanie Turcji...
To kraj niesamowitych kontrastów...Taki mi się nasuwa wniosek.

Pozdrawiam,
K.

Komentarze

  1. dobrze, że trenowałaś karate!

    OdpowiedzUsuń
  2. Klauduś zaskakujesz mnie :) życzę Ci jeszcze więcej superaśnych wrażeń w tej Turcji, ale wyłącznie już pozytywnych :* Justyna Skonecka*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że mu 'dokopałaś'! Dzielna dziewczyna! Turcja to niesamowity kraj, odkrywaj go dalej:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty