Norwegia - Lofoty

Szczęśliwa Dwunastka wyruszyła na podbój Norwegii! 
Głównym celem była obserwacja Zorzy Polarnej na Lofotach http://nyczka-podrozniczka.blogspot.de/2013/06/zorza-polarna-norwegia.html , ale po drodze zatrzymywaliśmy się tu i ówdzie, żeby chłonąć norweski klimat. Zwiedziliśmy zarówno duże miasto - Trondheim - jak i mniejsze, portowe - Bodo - słowem: pięknie i zimno! :)

Samolot  z Gdańska wylądował w Trondheim- mieliśmy niezłą niespodziankę pogodową...mróz - 17 st C! Szczerze mówiąc nie bardzo byliśmy przygotowani na kilkugodzinny spacer, więc tyłki nam lekko poodmarzały:)

Nawet drzewka zostały po norwesku opatulone w ręcznie robione szaliczko-sweterki^^



Dom Założyciela- budynek wzniesiony został w XVIII wieku i jest uznawany za największą drewniana konstrukcję w północnej Europie. Dawniej znajdowała się tam siedziba gubernatora okręgu, a obecnie budynek pełni rolę rezydencji królewskiej



Most Bybro – most starego miasta z 1685 r. Z mostu roztacza się wspaniały widok na zabytkowe, XVIII wieczne magazyny przy Kjopmannsgata


Starówka Bakklandet – osiemnastowieczne drewniane domy i magazyny kupieckie, stojące na palach, leniwie przeglądające się w wodzie


Jedyny w swoim rodzaju ratunek dla rowerzystów..."winda rowerowa", która służyła do transportu na pobliskie wzgórza



I moje ulubione miejsce (bo ciepłe i wypełnione wspaniałą muzyką) - Rockheim! Muzeum muzyki rockowej ufundowane z nadwyżki budżetowej;)


Multimedialna wystawa pozwala odwiedzającym poznać historię norweskiej muzyki popularnej od lat 50-tych do współczesności, przy czym widz sam uruchamia wybrane elementy wystawy – zdjęcia, muzykę, filmy. Dodatkowo w muzeum można spróbować swoich sił w grze na gitarze i miksowaniu.



Komu wciąż mało, może zaszyć się w Mediatece, pełnej nagrań, książek i magazynów o muzyce.
Można zanurzyć się w dźwiękach i...odpłynąć:)


A na koniec niespodzianka: koncert norweskiego zespołu - trzeba przyznać, że byli rewelacyjni! Tylko jedna rzecz nas zastanawiała...dlaczego zagrali tylko kilka utworów, a przez resztę czasu jakoś słaby lektor czytał coś po norwesku z kartki? bleee...



Wstęp do muzeum kosztuje:

Dorośli – 100 NOK
Dzieci – 50 NOK
Emeryci/studenci – 70 NOK


Tyłki musieliśmy ogrzać dopiero w pociągu, gdzie każdy pasażer otrzymuje pakiet: kocyk, dmuchaną poduszkę, zatyczki do uszu oraz opaskę na oczy, a w każdym przedziale jest automat z kawą i gorącą czekoladą...większej ulgi dawno nie czułam...



Następnego dnia dojechaliśmy do Bodo:






Wdrapaliśmy się na punkt widokowy, poszperaliśmy na pchlim targu, niektórzy wybrali się do Muzeum Lotnictwa i to by było na tyle, jeśli chodzi o samo miasto. Natomiast moc atrakcji znajduje się w pobliżu - mnie najbardziej zaintrygowała oczywiście siła przyrody! Niestety, nie udało mi się zobaczyć widowiska jakim jest Saltstraumen- zaledwie 33 kilometry od centrum znajduje się najsilniejszy na świecie prąd morski. Najlepiej obserwować go podczas przypływu. Ten widok budzi refleksje nad potęgą sił natury. Co sześć godzin 400 milionów metrów sześciennych wody wdziera się z prędkością 20 węzłów (40 kilometrów na godzinę) do cieśniny o szerokości 150 metrów i głębokości 3 kilometrów, łączącej Saltenfjord i Skjerstadfjord. Potężny strumień wodny osiąga średnicę 10 metrów i głębokość 5 metrów. Prąd wywoływany jest przez przyciąganie Księżyca, a zatem jest to prądy morskie i fazy Księżyca określają, kiedy prąd jest najsilniejszy.

Muszę tam jeszcze kiedyś zawitać:)


Tymczasem przypłynął prom i trzeba było ruszyć w dalszą trasę - do Moskenes, 
a stamtąd już samochodem do Hamnoya, gdzie mieliśmy zakwaterowanie.







Jak spędziliśmy kolejne kilka dni dowiecie się w następnym poście:)


Zdjęcia: dziękuję Werci za udostępnienie niektórych zdjęć (Weronika Budzeń:)


Komentarze

Popularne posty